Ikony designu: iMac Bondi Blue (1998)

Pierwszy iMac był jak Mini Morris. Niby ciasny, w środku przeciętny, nie za szybki, a jednocześnie tak sympatyczny, że podobał się nawet mojej mamie, która z komputerami miała tyle wspólnego, co z samochodami dobrymi. Czyli nic.

To był jaskrawy przykład wizjonerstwa Jobsa. Wrócić do firmy, która jest na skraju upadku, dogadać się ze zdolnym projektantem zastanym na miejscu i z dostępnych „na zakładzie” części i przestarzałego systemu operacyjnego stworzyć produkt, który okaże się światowym sukcesem. A przy okazji wyznaczy trendy we wzornictwie i przywróci marce należny blask.

Nowatorskie… braki

Taki właśnie był iMac Rev. A. W środku – nic odkrywczego. Przeciętny monitor, przeciętny procesor, a z nowości można było odnotować głównie braki. Brak stacji dyskietek (biedni użytkownicy oprogramowania, którzy potrzebowali dyskietki instalacyjnej), brak FireWire, brak ADB, klasycznego łącza m.in. klawiatury, brak portu dla drukarki, brak…

Przezroczysty plastik fantastik

Za to na zewnątrz było rewelacyjnie. Autentycznie nowatorski projekt obudowy, wbudowane głośniki stereo, poręczna rączka, zaokrąglony zadek, zgrabna klawiatura, nowa myszka (o niej jeszcze wspomnę). Aż chciało się go postawić na biurku, tym bardziej, że od początku był oferowany w całkiem przystępnej cenie. To nie był już wybór między z kosmosu wyjętą ceną za kartę graficzną sprzed 3 lat w ładnym opakowaniu, a obrzydliwym, za to szybkim pecetem. To była realna alternatywa.

There’s no step three

I reklama. Doskonała, a jednocześnie prawdziwa. Bo gdyby spojrzeć nawet dziś na przeciętnego peceta od tyłu, wypada stwierdzić, że „w tym temacie” nie zmieniło się nic. Wciąż można się zabić zahaczając o zwały kabli wiszące jak w serwerowni, albo nabawić się alergii przebywając w towarzystwie wszystkich tych żyjątek, które tam bytują. Tymczasem z iMaca wychodziły dwa przewody. Do sieci i… do sieci. :)

Poniżej reklama nowszej wersji, już z napędem szczelinowym i trochę lepszymi głośnikami

Sir Jonathan Paul „Jony” Ive dosiada pegaza

iMac A nie psuł się jakoś specjalnie, od biedy można było go rozbudować (pamięć, dysk). Miał jednak kilka wad. Idea okrągłej myszy, która dzięki temu, że nie można łatwo (bez patrzenia) zlokalizować jej „przodu” (a co za tym idzie kursora), musiała powstać podczas jakiegoś ostrego melanżu, być może na karuzeli. Mysz ta była tak zła w obsłudze, że w owym czasie można było kupić w internecie przedłużającą nakładkę na nią, dzięki czemu dało się tego jakoś używać. Głośniczki, owszem, były dwa. Ale grały, używając terminologii szkolnej, również na 2. I to z minusem. Rączka z tyłu – wyglądała super, była nawet poręczna. Jednak noszenie iMaca z tradycyjnym kineskopem wymagało kilku miesięcy ćwiczeń na siłce. To nie było rozwiązanie dla pań, które chciałyby sobie np. przenieść go z sypialni do dużego pokoju. No i na deser… Wieść gminna niesie, że ponoć gdzieś w górach żyje człowiek, który użył kiedyś „Mezzanine” – slotu rozszerzeń Rev. A. W niektórych kręgach mówi się także, że wcześniej używał portu IrDA, również dostępnego w tym modelu. Inne pogłoski mówią, że przepadł bez wieści, bo pękło mu serce, gdy patrzył na zwały kurzu, które zbierąły się wewnątrz obudowy…

Procesor: 233 MHz PowerPC G3
Grafika: ATI Rage IIc (2 MB SG RAM)
RAM: max 128 MB (nieoficjalnie 384)
Napęd: CD-ROM (x24)
Dysk: 4 GB: 5400 rpm, ATA-3
Porty: 10/100 BASE-T Ethernet, 56k modem, USB 1.1 (x2), IrDA, slot „Mezzanine” (tylko w pierwszej wersji)
Dodatkowe: Głośniki stereo, monitor CRT 1024 x 768
System: Mac OS 8.1 (do 9.2.2 lub Mac OS X 10.3.9 Panther)

Poznaj inne ikony designu tutaj.

 

Posted in Ikony designu, Mac OS 9, Mac OS X, Na luzie, Testy sprzętu and tagged , , , , , .