Co dalej, Macuserze (cz. II – co na to Stefan?)

Wspomniane w pierwszej części tego tekstu nowe MacBooki Pro, gdyby być obiektywnym, właściwie wpisują się w poetykę Apple: wywalić, zmniejszyć obudowę i zmusić użytkowników do używania nowych portów. Krzykaczom zatkać jadaczkę jakimś bajerem, np. małym ekranem dotykowym zamiast (również skasowanych) klawiszy funkcyjnych – w tym klawisza ESC.

Jednak do tej pory nigdy nie usunięto tak dużo w sprzęcie dedykowanym profesjonalistom. Przelotki oferowane przez firmy trzecie wyglądają teraz jak zewnętrzna jednostka Duo Dock do PowerBooka Duo AD 1997, który zawierał cały jeden port. Z drugiej strony, pamietajmy, że chore pomysły typu okrągła mysz – najlepsza do pukania się w głowę (iMac Rev. A) czy klawiatura do magazynowania śmieci i farfocli (bez górnej obudowy) pojawiały się wielokrotnie za życia Jobsa. Ano właśnie…

Co na to wszystko Stefan?

Jest na świecie wielu speców od piłki nożnej, którzy pochłaniając czwartą paczkę czipsów, piąty browar i paczkę szlugów podczas przerwy w meczu, najlepiej znają się na futbolu. O dziwo, ten sam kejs dotyczy wizjonera i współzałożyciela Apple. „Jobs by na to nie pozwolił”, „Steve przewraca się w grobie”, twierdzą często osoby, które iPhone’a widziały w sklepie, a komcie lecą z Androida. Tak się składa, że ja również mam swoje zdanie na ten temat i nie zawaham się go użyć w niniejszym wpisie. Poniżej mój subiektywny ranking postJobsowych domysłów i spekulacji, dotyczący również sprzętu z iOS-em. Bo każdy szanujący się Macuser zazwyczaj ma iPhone’a, wielu używa też iPada.

Wg mnie Steve propsuje:

Płacenie za miejsce na iCloud, mimo że jest na świecie Google i Dropbox, które z grubsza oferują to samo za darmo – Apple zawsze słynęło z tego, że trzeba było płacić za rzeczy u innych bezpłatne.

Wypuszczanie iPhone’a z pamięcią 16 GB, której w pewnym momencie brakowało nawet na update systemu (o ile nie wyczyściło się telefonu praktycznie do zera). No bo trzeba było kupić większy, i droższy model – proste!

Korporacyjnie: gadka-szmatka o tym, że Apple jest największe na świecie, sprzedaje najwięcej, i przede wszystkim, że wszystko co wypuści jest EMEJZINGOSOM jednocześnie. Tim Cook całkiem nieźle radzi sobie z tym ciężkim zadaniem, przy okazji powołując się za każdym razem na spuściznę Stefana Wielkiego.

Wycienienie iMaca, MacBooków, nawet kosztem braku możliwości jakiejkolwiek rozbudowy. Każdy kolejny sprzęt od Apple za Jobsa na ogół był lżejszy, mniejszy i… ciut tańszy w najtańszej wersji. Która, przy okazji, zazwyczaj była na tyle okrojona, że często bezsensowna.

Apple Watch. Pewnie trzymałby dłużej niż jeden dzień, albo przynajmniej byłby cieńszy, jednak wg mnie Jobs chętnie pokazałby go światu jako kolejny stepping-stone czy inny game changer.

IMHO Steve dissuje:

Uginanie się pod presją użytkowników i powiększanie ekranu iPhone’a (no bo Androidy są większe) do rozmiarów paletki do ping-ponga. Palce odpowiedniej długości prawdopodobnie mają tylko kosmici.

Odstający obiektyw w iPhone. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że Steve Jobs kładzie na biurku najnowszy model okrętu flagowego Apple, dotyka go palcem, a on się buja. Ktoś, kto do tego doprowadził, musiałby zaszyć się w Meksyku albo jakimś innym EMEA, gdzie nie sięgnęłaby go zemsta Stefana Perfekcjonisty Groźnego.

Korporacyjnie: monitory LG na prezentacji Apple. Say whaaaat?

iPhone 6s cięższy do iPhone’a 6, czyli modelu poprzedniej generacji, albo wprowadzony rok po śmierci Jobsa pierwszy iPad z wyświetlaczem Retina, który również był wyraźnie cięższy od poprzednika. Wiem, bo miałem.

No i na deser: przyznanie się do jakiegokolwiek błędu, co zdarzyło się obecnemu CEO.

PS Trzecia część niewykluczona. Jak mnie wena dopadnie ;)

 

Posted in Ikony designu, iOS, Kij w mrowisko, Mac OS X and tagged , , , , , , , , .